niedziela, 19 czerwca 2016

Dlaczego kochamy drani?

Badania przeprowadzane przez Gregory Louis Carter na Uniwersytecie w Durham dowodzą, że więcej kobiet niż mężczyzn posiada cechy odpowiadające za: narcyzm i psychopatię. Ustalono również, że takie zachowanie u samca człowieczego przyczynia się do większych szans rozrodu…



W wyniku powyższych badań, stworzono dwie teorie; Pierwsza zakłada, że osoby z zaburzeniami narcystycznymi, psychopatią (stary termin, wiem) potrafią się lepiej reklamować płci przeciwnej. Zdolność do „sprzedania się” pozwala im na sukces nie tylko na podłożu seksualnym, ale również w środowisku pracy i każdym innym miejscu gdzie liczy się krótkotrwały, lecz szybki przekaz informacji (polityka, korporacja, sekta).
Ze względu na swoją bezwzględność, są oni odważniejsi i bardziej wytrwali w pozyskiwaniu aprobaty. Druga teoria zakłada, że w początkowej fazie związku, kiedy nie zauważamy „wad”, odwaga, wytrwałość i często status społeczny (cechy gwarantujące udaną prokreację i bezpieczeństwo dla potomstwa) imponują potencjalnej wybrance. Powyższe, rysy osobowości przemieszane z technikami manipulacji takimi jak „metoda gasnącego płomienia” czy „triangulacja” (patrz posty w galerii zdjęć) dają narcyzom i psychopatom przewagę nad resztą populacji męskiej.
Moim zdaniem, związek z osobą toksyczną, zarówno kobietą jak i mężczyzną jest bardzo złożony. Uważam, że rzeczywistość, jaką tworzymy wokół siebie jest odzwierciedleniem tego, jak zostaliśmy zaprogramowani. Podchodząc do tematu symplistycznie, można wyodrębnić program dla każdej interakcji, w jakiej uczestniczymy. Na przykład program pt.” Jak pozyskać uwagę bliskiej osoby”:, jeśli jako dziecko, próbowaliśmy nawiązać kontakt z rodzicem nie obecnym emocjonalnie, poprzez próbę zaproszenia go do wspólnej zabawy i zostaliśmy odprawieni z kwitkiem, to bardzo prawdopodobne jest, że wybieramy sobie partnera, który nie jest zainteresowany naszymi pasjami, hobby czy przemyśleniami. Czyli sytuacja z dzieciństwa: - Dwulatka daje mamie do ręki zabawkę, matka nie obecna emocjonalnie, nierozpoznaje zaproszenia do zabawy dziecka i odkłada zabawkę do pudełka z zabawkami. Dziecko nie mając jeszcze odpowiedniego zasobu słownego wyciąga zabawkę i rzuca na środek pokoju. Matka, poirytowana takim zachowaniem, karze dziecko za „bałaganienie”. Maluch wpada w histerię i zaczyna płakać. Matka zostawia ją, „żeby się wykrzyczała” zgodnie z radą babci. Dziecko w oparciu o powyższą interakcję nauczyło się, że jego potrzeby są mało ważne, przecież nawet mama ich nie „uznaje” za istotne. Jakakolwiek próba postawienia na swoim, kończy się karą: stąd też następny program „jestem złym człowiekiem, bo jestem asertywna”. Na ogół „złe” zachowanie dziecka jest odzwierciedleniem relacji z otoczeniem i wołaniem o ukojenie bólu emocjonalnego. Nie znaczy to, że takiemu zachowaniu należy pobłażać, moim zdaniem, należy je próbować zneutralizować, poprzez próbę wysłuchania lub pomoc w werbalizacji, naukę konsekwencji, połączone z dużą dawką czasu spędzonego razem. Jakkolwiekby nie było, wszystkie programy zapisane w nas, przez naszych rodziców, mają służyć, jako fundament późniejszych kontaktów między ludzkich. Czyli dziewczynka, która brała udział w powyższej interakcji ze swoją mamą (oczywiście więcej niż raz) nauczyła się, że asertywność jest złą cechą i ją wyparła. Większość relacji z otoczeniem opiera na uległości, udawaniu ofiary i przytakiwaniu. Jako mało asertywna osoba (nazwijmy ją Zuzią), która wyparła tą cechę do podświadomości, podziwia ją u innych. Poprzez swoją uległość, przyciąga do siebie osoby, które admiruje za asertywność (koleżanki, partnerów, pracodawców) i jednocześnie cierpi, będąc poniżaną manipulowaną i niedocenioną. Myśli, że jeśli będzie bardziej się strać: ulegać, pobłażać i chwalić, to oni zauważą jej starania i ukoją jej ból. Nauczyła się pozyskiwać uwagę otoczenia poprzez zachowania uległe, – cechy adorowane u kobiet nie tylko w jej rodzinie, ale również w środowisku katolickim i wszechobecnym systemie patriarchalnym. Cierpi w samotności uważając siebie za nieudacznika i winiąc wszystkich za brak współczucia. Staje się idealną partnerką osoby toksycznej. (Dla ułatwienia zrozumienia, powyższą dziewczynkę nazwiemy Zuzia)
Kiedy pojawia się w życiu Zuzi osoba toksyczna, jego czar rzuca ją na kolana. On, bombarduje ją miłością i uwagą, o którą nigdy nie potrafiła poprosić, ani której nigdy nie oczekiwała. W kolejnych dniach, Kamil – osoba toksyczna testuje „użyteczność” swojej wybranki. Obraża się o bzdury i ignoruje, potem rozpieszcza i zasypuje smsami, żeby za kilka dni, ponownie nazwać ją wariatką, która za dużo od niego wymaga. Odrzucenie i ponowne przywrócenie stanu „miodowego miesiąca” to zachowanie Kamila, które powoduje zależność chemiczną w mózgu Zuzki. Jest to koktajl substancji chemicznych, które zostały zaobserwowane u członków sekt (odejście od narcyza to często wyzwanie równe odejściu z sekty).

Okazjonalne ekskluzywne prezenty, udany seks i często nieszczere, ale skuteczne komplementy, zalewają mózg wybranki Kamila dopaminą. Zuzia na wysokości doznań emocjonalnych, zostanie porzucona (emocjonalnie i fizycznie) poprzez ignorowanie lub fizyczna nieobecność (epizod przemocy fizycznej). W rozpaczy będzie zastanawiać się, czemu ktoś, kto wczoraj mówił jej, że nie może bez niej istnieć, dzisiaj nie ma ochoty napisać zwykłego smsa. Taka ciągła gra w „Gorąco, mróz” doprowadza do tego, że Zuzka nie może niczego przewidzieć. Żyjąc w ciągłym stresie, jak narkomanka, zrobi wszystko za najmniejszą dawkę dopaminy.
„Gdybyś tylko mogła spojrzeć na niego moimi oczami” – mówi koleżanka Zuzki. Niestety Zuza przez bardzo długo nie będzie mogła, ze względu na hormon zwany oksytocyną. Jest to substancja, która wiąże matkę i dziecko, jak również ta, która wytwarza się w naszym ciele w wyniku przeżywania intymności z innym człowiekiem. Jest to hormon zaufania i przywiązania, dlatego mózg zalany oksytocyna jest bardzie skory wybaczyć Kamilowi kolejne zdrady. Kobiety, są bardziej skore do „oksytocynowego przywiązania” według Susan Kuchinska autorki książki „The Chemistry of Connection: How the Oxytocin Response Can Help You Find Trust, Intimacy and Love”, wynika to z faktu, że estrogen wspomaga oksytocynę, a testosteron osłabia jej funkcje. Czy dranie są lepsi w łóżku, to pytanie na razie pozostało niewyjaśnione, ale prawdopodobnie, bliskość seksualna to jedyny rodzaj bliskości, jaki oni potrafią (na swój sposób) poczuć, dlatego może zależy im, na jakości i dużej częstotliwości takich interakcji…

Kiedy zakochujemy się serotonina wytworzona w naszym ciele powoduje, że zachowujemy się jak osoby, które cierpią na manię prześladowczą. Stąd też obsesyjne wczytywanie się w smsy od wybranka i fiksacja na temat jego osoby. Serotonina, jest również odpowiedzialna, za ochotę na współżycie seksualne i dzięki temu wystawia nas na zagrożenie związania się oksytocyną.


Mózg Zuzy jest również narażony na dużą ilość hormonów stresu, takich jak adrenalina i kortyzol, które zaostrzają percepcję w sytuacjach zagrożenia, wyostrzają zmysły i dają dodatkowego „kopa” funkcjom kognitywnym. Zuza jest bardzo ostrożna w swoim postępowaniu względem Kamila. Wytresował ją do tego stopnia, że potrafi rozpoznać jego humor, po tym jak podjeżdża samochodem pod blok i ustosunkować swoje zachowanie.



Pociąg do „drani” jest, więc mieszanką uzależnienia chemicznego i nieudolnych metod wychowawczych. Wydaje mi się, że kluczem do rozwiązania problemu, jest nauczenie się szacunku do samego siebie i radości z własnych osiągnięć, a potem kultywowanie takich zachowań w następnych pokoleniach. Kto wie może świadomość ludzka w następnych latach rozwinie się na tyle, że poprawią się nie tylko nasze relacja w związkach z drugą osoba, ale również w związku z naszym krajem, planetą i wszechświatem. Taka zmian zaczyna się w nas samych, dlatego bezskuteczne są próby Zuzy „pomocy” Kamilowi, który pojawił się na jej drodze, po to, aby nauczyła się walczyć o siebie. Altruizm i ofiarność Zuzy w powyższej sytuacji, mają działanie odwrotne do zamierzonego. Kiedy Zuza głośno i wyraźnie powie sobie „ Chcę być szczęśliwa i doświadczać miłości i szacunku”, Kamil prawdopodobnie odejdzie do osoby, która jak Zuza kiedyś, teraz będzie spełniać jego zachcianki, robiąc tym samym w życiu Zuzy miejsce na nowa prawdziwą miłość, a przede wszystkim na samopoznanie i rozwój. Dlatego Zuza, zacznij dziś, kup sobie coś, czego Kamil zabrania Ci od dawna, okaż szacunek swoim potrzebom.



niedziela, 12 czerwca 2016

Grzech pokoleniowy

Osoba wysoce wrażliwa (OWW) (Highly Sensitive Person) – to termin stosunkowo świeży, którym według Elaine Aaron można określić 15-20% populacji. 
Nasze otoczenie, często określa takie zachowanie, jako wstydliwość, jednak wstydliwość jest cechą wyuczoną, „wrażliwiec” - po prostu preferuje inne podejście do przedstawionych mu sytuacji.
Mimo tego, że większość osób wrażliwych to dzieci, które zawsze stały z boku, to jednak 30% OWW wyrośnie na ekstrawertyków. Naukowcy zaobserwowali takie cechy u stu różnych gatunków zamieszkujących ziemię, które jako technikę przetrwania, wybierają obserwację i zdystansowane podejście do sytuacji.

„Wrażliwiec” ma tak zwany niski próg stymulacji, dlatego, że jego mózg przetwarza informacje inaczej niż pozostałe 80% populacji:
 Jaś (osoba wysoko wrażliwa), patrząc na deszcz za oknem: czuje jego zapach, przedostający się przez drobne szczelinki, słyszy rytm kropli uderzających o parapet, doznaje lekkiego rozdrażnienia, kiedy widzi, że siedząca obok niego mama martwi się czymś, potem znów wygląda przez okno i zastanawia się czy tacie, jest zimno, bo przecież wyszedł na dwór, żeby zapalić. Każde z powyższych doznań wywołuje inną emocję u Jasia - im więcej doznań, tym więcej emocji stąd też częste "emocjonalne przeładowanie"
Franek (nie jest osobą wysoce wrażliwą), dla niego deszcz to nuda, nie można wyjść na dwór, mama też nie chce się bawić, a Jasiek znów na coś się gapi.- Deszcz jest tyko wtedy fajny, kiedy można biegać z wystawionym językiem. W co mógłbym się pobawić?- myśli Franek- może w skakanie z wersalki…


Osoba wysoce wrażliwa, to idealny, partner dla osoby narcystycznej, nie tylko ze względu na swoją empatię i szybkość rozpoznawania narcyzowych humorów, ale przede wszystkim, dlatego, że jest namiastką tego, co narcyz kiedyś odczuwał.

Duża część osób zaburzonych to dzieci, których wrażliwość została zakatowana przez patologiczne metody wychowawcze poprzednich pokoleń. Zważając na to, że zostało udowodnione, iż taka wrażliwość jest dziedziczona, dzieci narcyza i empaty, powstałe ze związku, dwóch „genetycznie wrażliwych” osób, mają duże szanse na to, by być takim właśnie wrażliwcem. Stąd też „grzech pokoleniowy”, a według psychologii, przekazywanie wzorców zachowań, przy sprzyjających okolicznościach genetycznych. Tak stworzone kolejne pokolenia osób zaburzonych zasilają biznesy farmaceutyczno/kościelny próbując wyleczyć się z czegoś, co jest wartym doceniania. 

Osoba wrażliwa „utwardzona” przez traumę, staje się osobą zaburzoną. Przyjmuję maskę narcyza, albo staje się wieczną ofiarą, która poprzez toksyczne relacje próbuje uzyskać coś, co wydaje się jej miłością.
OWW od najmłodszych lat czuje się, „produktem wadliwym”, a jego/ jej rodzice nie rozumiją, że słowa „Przestań się mazać!” nigdy nie pomogły nikomu się uspokoić. Przechodzi emocjonale tortury (często również fizyczne) po to, aby stać się kimś, kim nigdy nie miał być. A mówiąc prościej z pianisty nigdy nie da się „stworzyć” żołnierza.

Osoby narcystyczne często okazują empatię dla swojego ulubionego zwierzaka, budząc tym samy ciekawość i nadzieje, że jednak jest w nich odrobina miłości. Narcyz kochający swojego „pupila” to po części upewnienie, że był on wrażliwym dzieckiem, które zostało zawiedzione przez najbliższych, a teraz, pozostało mu tylko zaufanie do zwierząt. Niestety nie jest to, w żaden sposób dowodem na to, że narcyz będzie potrafił kiedykolwiek poczuć podobne uczucia do drugiego człowieka.


Jak przerwać „grzech pokoleniowy”, (na pewno nie modlitwą ;) ) – przede wszystkim poprzez minimalizowanie kontaktu z osobami, miejscami lub sytuacjami, które mogą wywołać traumę u dziecka wrażliwego (i nie tylko). Dziecko musi być utwierdzane w przeświadczeniu, że jest doceniane, rozumiane i kochane, jako że jest wyjątkowe, i że jego wrażliwość jest darem, a nie czymś, co musi być utwardzone lub wyparte. „Wrażliwcy”, którym pozwolono, być wrażliwymi, to często poeci, artyści i muzycy. Mimo, że zdają sobie z tego sprawę, dopiero po trudnej relacji z narcyzem, to i tak w większości przypadków, na pewnym etapie, życia odnajdują swoje prawdziwe powołanie. Jednak Ci, którzy zostali wychowani pod hasłem „Nie maż się!” lub „ Beksa!” i doświadczyli przemocy ze strony rodziców często, „znieczulają” swój ból, alkoholem, narkotykami lub iluzją kontroli.

Na zdjęciu Czesław Niemen