środa, 30 sierpnia 2017

Po co nam narcyz?

Jak wygląda normalność nie wie (pewnie) nikt, kto czyta mojego bloga... A ja mogę tylko spekulować ;) Wydaje mi się, że nie da się jej osiągnąć jednemu pokoleniu. Normalność to zadanie dla ewolucji. My Empaci i oni Narcyzi przybyliśmy tutaj, po to, żeby przyśpieszyć tępo w pielgrzymce do normalności.

Przyjemności?

Pewnie nie masz na to czasu...albo lepiej, nawet nie wiesz co lubisz? Jeśli jesteś w związku z narcyzem, to pewnie lubisz to co on. Na obiad zawsze mięso, bo on tak lubi, a ty jesz przy okazji. Mimo tego, że jego dieta Ci nie odpowiada, poświęcasz się i gotujesz to, co on chce.
Seks tylko tak jak on lubi, bo jeśli nie lubisz filmów porno, lub akrobacji w sypialni, to znaczy, że jesteś oziębła i musisz się nauczyć "jego wersji". Lubisz czułość? Mimo tego nadal nie wiesz, jak to jest być kochaną, a nie używaną do masturbacji?

Dziwne jest, że niektórzy uważają, że poświęcanie się dla innych, sprawia im przyjemność. A kiedy dzieci dorastają, Narcyz odchodzi, zatracają się w braku ludzi, którym trzeba pomóc. Czy może się poświęcać ktoś, kto żyje resztkami sił?

Jakie podejście do przyjemności mieli Twoi rodzice? Zatrzymaj się na chwilę, weź kilka głębokich oddechów. Jaką kobietą chcieli, żebyś była? Jakie kobiety chwaliła Twoja mama, a jakie podziwiał Twój tata? Może masz ochotę to zapisać, żeby móc zastanowić się nad tym, jaką rolę ich oczekiwania odgrywają w Twoim związku?



Czy?


Po co nam narcyz?

Przede wszystkim po to, żeby nauczyć się tego, co nie zostało nam przekazane przez rodziców. Jednym z głównych problemów osób empatycznych jest mentalność ofiary i skłonność do poświęceń.
Jednym z klasyków jest "Poświęcanie się dla dzieci". Każdy rodzic jest zdolny zrobić wszystko dla swoich pociech, problem polega na tym, że to "wszystko" ma inną definicję u każdego rodzica. Jeden uważa, że wszystko to przysłowiowy "wikt i opierunek", inny, że wiązanie butów 14-latce.
Ustalanie granic polega na tym, że sami dbamy o swoje zdrowie i samopoczucie, ale również nie naruszamy granic i nie zaburzamy rozwoju ludzi z naszego otoczenia. Dzieci, żeby rozwijać się prawidłowo, muszą być uczone samodzielności. Dzięki takiemu podejściu, wyrastają na ludzi odważnych i pewnych siebie, bo w bezpiecznym otoczeniu rodzinnego domu przećwiczyły różne scenariusze życia. Często jest tak, że matka-ofiara, nadopiekuńcza z brakiem pewności siebie wyrządza swemu potomstwu taką samą krzywdę jak ta, która bije i zaniedbuje. W obydwu przypadkach dzieci uczą się bezradności i tego, że nic nie potrafią zrobić dobrze.



Bądźmy szczere ze sobą, "my kobiety cierpiące", czy potrafimy powiedzieć "Nie", kiedy padamy z nóg, a dziecko prosi o spacer (mimo tego, że spacerów w tygodniu był dostatek). Co przekażemy dziecku, kiedy pójdziemy na spacer totalnie wykończone. Nauczymy dziecko, że nas irytuje, że nie może się ubrudzić (bo my nie mamy siły na całe to sprzątanie, spacerowego syfu), że my tak wcale nie lubimy spędzać z nim czasu, tylko robimy to jako obowiązek. Nasze dziecko dorośnie i będzie spędzać czas z ludźmi z poczucia obowiązku, a nie dla przyjemności. Będzie, żyło w przeświadczeniu, że jego potrzeby emocjonalne irytują nawet najbliższe osby, i lepiej udawać, że wszystko jest ok...
Może czasem warto powiedzieć 'nie", żeby potem móc cieszyć się czasem spędzonym razem i przekazać pozytywne wzorce relacji międzyludzkich.


Jeśli do tej pory na wszystko się zgadzałaś, to musisz się nauczyć w sposób konstruktywny wtłuaczyć dziecku, dlaczego jesteś zmęczona i że wyjdziecie jutro. Z czasem, wszyscy przyzwyczają się do Twojego nowego podejścia do życia i będzie coraz łatwiej.


Jaka jesteś w relacjach z innymi ludźmi, czy oferujesz wszystkim przysługi i wiecznie się podlizujesz? Czy potrafisz wybaczyć nawet największą obelgę i krzywdę w imię wyrozumiałości? Jaka jest Twoja wartość, wkurza Cię, że ludzie Cię nie doceniają, a Ty przecież tak dużo dajesz? Czas na to, żeby zdać sobie sprawę, że takie "bezgraniczne" poświęcanie się (nazwa nie przypadkowa) jest zachowaniem destrukcyjnym. Pytasz jak pomagać? Otóż zgodnie z zasadą ewakuacyjną samolotu, najpierw nakładasz maskę sobie potem dziecku. Wydaje mi się, że ta zasada w bardzo prosty sposób opisuje wszystkie relacje między-ludzie. I nie mówię tu o zachowaniu narcystycznym kiedy taka relacja nie istniej. Mówię o sytuacji, kiedy Ty musisz się ewakuować z toksycznego związku. Nie uda Ci się to bez pomocy, której musisz udzielić sama sobie. Najpierw zacznij stawiać granice, po to, żeby wygospodarować czas i energię dla siebie. Np. zacznij jeść, tak jak chcesz, zgłoś się do grupy teatralnej/tanecznej, wyjdź do znajomych z którymi narcyz nie lubi kiedy się spotykasz. Jedna mała zmiana, a w Twoim życiu, a potem zaczną się te duże. Oczywiście na początku narcyz będzie się wściekał, ignorował, oczerniał, jeśli jesteś szczęściarą to może już na tym etapie porzuci Cię dla kogoś innego (wbrew pozorom dużo, łatwiej jest być porzuconym niż męczyć się z upartym stalkierem).

Przemyśl, jak zareagujesz tym razem na jego agresję (również pasywną). Zmienisz dla niego plany, ulegniesz, przeprosisz. Czy powiesz "A idź pan w ch*j !" ;P


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz